medalion
now browsing by tag
ZIMOWY WIDOK II…

Dzisiaj szybko, bo w biegu, więc bez zbędnych słów.
Znowu bombka z zimowym widokiem.
I wcale nie ostatnia 🙂
CICHA NOC….

Dziś kolejna bombka i kolejna inspiracja dla Zielonych Kotów.
Taka na przekór zaokiennej aurze.
Biała i złota, i spokojna, i pełna zadumy, i cicha… jak ta najważniejsza w roku noc.
Medalion 120 mm
Wszystkie materiały, których użyłam i sposób wykonania znajdziecie na blogu ZieloneKoty
NOWOROCZNY CUD…

…. zdarzył mi się!
I zaskoczył tak, że wciąż jeszcze w zaskoczeniu i niedowierzaniu trwam.
I nie chodzi tylko o to, że dotychczas nigdy o takim noworocznym nie słyszałam – o wigilijnym i owszem, ale o noworocznym – nigdy, a o to, że zgodnie ze wszystkimi znanymi mi prawidłami on nie miał prawa się zdarzyć!
A się zdarzył…
Miałam na warsztacie herbaciarkę. Nic specjalnego – spokojna, szara, z lekkimi przecierkami, jedyną fanaberią w niej miał być krak na tylnej ściance wnętrza – takie srebrne, cienkie linie na tej szarości, tak sobie ją wymyśliłam – praca prosta, nieskomplikowana i łatwa.
Nie jestem wielką fanką kraków, nieczęsto je robię, a jeśli już, to raczej dwuskładnikowy… I nie to, że się go boję – nie boję się, nie czuję przed nim żadnego respektu, i nie, że mi nie wychodzi, bo odpukać – wychodzi, specjalnych kłopotów z nim nie miewam, pęka zawsze i – jeśli już robię – to zazwyczaj wychodzi tak jak chcę…
Teraz też miało tak być…
Kraka położyłam automatycznie, tak jak zawsze, nie zmieniałam ani grubości warstw, ani warunków schnięcia, ani jego czasu – wszystko tak jak zwykle… i… nie popękał!
Nic, a nic! Nawet jednej najmarniejszej kreseczki… Nic!
Wqundulenciło mnie to ostro, ale nie miałam czasu żeby przeanalizować w czym rzecz.
Widocznie herbaciarce nie dane było tego kraka nosić , nie to nie.
Nawet nie zmywałam tego kraka, przetarłam jeno papierem lekko, tak tylko, żeby wyrównać powierzchnię i przemalowałam wnętrze na jasno, żeby taka smutnoszara nie była, a zanim farba wyschła dałam jeszcze drugą warstwę w odcieniu leciutkiego turkusu, przetarłam i zostawiłam do wyschnięcia… To było wczoraj.
A dzisiaj oczom własnym nie wierzyłam – na farbie (!) pojawiły się piękne, duże spęki…
Nie miały absolutnie żadnego prawa się pojawić – a się pojawiły…
Ano nic innego jak cud! Noworoczny.
Choć gdyby ktoś mi to opowiadał, to z całym szacunkiem, ale bym nie uwierzyła…
Cieszę się jednak ogromnie, bo – zgodnie z powszechnie znanym przysłowiem – „Jaki Nowy Rok, taki cały rok” – czeka mnie rok cudów… no i bardzo dobrze, bo mam z tym rokiem wielkie plany związane 🙂
I mam nadzieję, że będzie w cuda obfity. I nie tylko w kwestii kraków…
Czego Wam i sobie życzę.
A herbaciarka dostała jeszcze dekor na front i medalion na tę popękaną ściankę, trochę bitumu, trochę past pozłotniczych i prezentuje się tak: