drewno
now browsing by tag
Starych reklam czar…

… trudno im się oprzeć 🙂
są tak różne od tych nachalnych, wszechobecnych, nie zawsze idących w parze ze smakiem i dobrym gustem, tych dobrze nam znanych – współczesnych…
te stare, te retro – o, te są inne – zabawne, rozczulające i takie… z innego świata,
chyba bardziej… hmmm… osobiste…
ot, choćby ta o poszukiwaniu żony przez młodego leśnika – chłopak podał nawet swoje dochody, żeby jasność była, przyznał się też bez bicia, że braki w znajomości pań posiada, i że pragnie żony skromnej i dobrze wychowanej, aczkolwiek z kompletną wyprawą i nieco majątku posiadającą, oprócz zamiłowania do gospodarstwa, co też mu się niezbędne wydało :),
czy też ta, gdzie doktor od uszu i połyku krzyczy – Powróciłem!,
albo ta, gdzie pan A. Pfitzner uprzejmie donosi w formie sprawozdania, że w Mad pod Tokajem 20 grudnia 1887 roku miało miejsce winobranie w jego winnicach, gdzie i swoje tłocznie posiada, i że rezultat tego winobrania na skutek ustawicznych i beznadziejnych spustoszeń fyloxery (cokolwiek to znaczy ;)) za dość jeszcze zadowalający uznać można…
albo ta delikatnie sugerująca kupno rogali, bo przecież jak tradycja nakazuje na Marcina każdy rogale kupuje…
kocham je wszystkie szalenie i wykorzystuję bez umiaru wszędzie, gdzie się tylko da 🙂
A tu się dało, i to jak jeszcze!
Blat tego stolika imponującymi wymiarami – jak na taki taco-stolik – się pyszni, bo te 60 cm długości i 35 szerokości daje całkiem pokaźne pole do popisu. A ja zaraz wiedziałam, że on w te reklamy się ubierze, a że duży to i dużo ich się zmieści.
Wszystkie wykorzystane przeze mnie reklamy pochodzą z początku XX w ( a niektóre nawet z końca XIXw) i wszystkie są wycinkami z ówczesnej posenowej prasy.
Umieściłam je w formie kolażu, który powstawał w miarę dodawania coraz to nowych transferów, urozmaiciłam fotografiami miasta z tego samego, minionego dawno czasu, dodałam równie stary (dodatkowo spatynowany przeze mnie) uchwyt od jakiejś nieistniejącej już szuflady, przywiesiłam łańcuch z dyndadełkami, żeby karty czytanej książki w porządku utrzymać (bo i blatem czytelniczym może on być, i to w siedmiu pozycjach ustawianym), wszystko to umieściłam na tle utrzymanym w ciepłej, sepiowej kolorystyce, z delikatnymi (no tak, choroba jeszcze mnie trzyma mocno :P) turkusowymi przetarciami i maźnięciami miedzi, dołożyłam parę pieczątek, kilka stempli…
i oto się stał –
STOLIK W REKLAMY UBRANY…
stolik współczesny, a jednak nie do końca…
i bardzo się wystrzegałam sepii z zaświatów, ale chyba znowu mi się nie udało 😉